Portfolio artystyczne

Agrippina

Georg Friedrich Haendel, Agrippina, HWV 6 Polska prapremiera 6 września 2014 r. Teatr Stanisławowski w Łazienkach Królewskich

Wykonawcy:

Agrippina Anna Radziejewska/ Anna Potyrała
Poppea Barbara Zamek
Claudio Wojtek Gierlach/ Paweł Kołodziej
Ottone Artur Stefanowicz/ Bartosz Rajpold
Nerone Michał Sławecki/ Kacper Szelążek
Pallante Artur Janda/ Sławomir Kowalewski
Narciso Jakub Józef Orliński/ Bartosz Rajpold
Lesbo Hubert Zapiór

Orkiestra Royal Baroque Ensemble

Kierownictwo muzyczne Lilianna Stawarz
Inscenizacja i reżyseria Natalia Kozłowska
Kostiumy Martyna Kander
Scenografia/video/światła Cezary Koczwarski

Recenzja Doroty Kozińskiej z Tygodnika Powszechnego (15.09.2014):
„Pewien teatr operowy – owszem, za granicą, ale pod względem artystycznym zaliczany raczej do drugiej ligi – porwał się w Roku Wagnerowskim na ambitne przedsięwzięcie i postanowił wystawić cały „Pierścień Nibelunga”. Orkiestrę miał niezłą, solistów pozbierał całkiem porządnych, nie starczyło tylko pieniędzy na inscenizację. Cóż było robić: scenę przekształcono w kanał orkiestrowy, śpiewaków – ubranych we współczesne stroje wizytowe – umieszczono na wąziutkim proscenium, z dekoracji zrezygnowano, z rekwizytów również, zdając się na pomysłowego reżysera. Ten postawił na gest teatralny i obarczył solistów arcytrudnym zadaniem wyczarowania sztafażu w wyobraźni odbiorców. Żadnych mieczy, włóczni ani smoków, gramy ciałem i mimiką. Publiczność piała z zachwytu, krytycy nie mogli się nachwalić brawurowych rozwiązań, kolejne spektakle dostawały po pięć gwiazdek od znawców przedmiotu.

Przypomniałam sobie tę historię, kiedy Stowarzyszenie Miłośników Sztuki Barokowej „Dramma per Musica”, działające od ponad roku w niszy powstałej po niefortunnych zmianach personalnych w Warszawskiej Operze Kameralnej, zdecydowało się przedstawić swój pierwszy pełnospektaklowy projekt: „Agrypinę” Händla, owoc współpracy muzyków i pedagogów Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina z pieczołowicie wyselekcjonowanym gronem młodych śpiewaków, niejednokrotnie debiutantów na scenie operowej. Opiekę reżyserską nad przedstawieniem powierzono Natalii Kozłowskiej, absolwentce warszawskiej Akademii Teatralnej, która musiała zmierzyć się z podobnym wyzwaniem, jak realizatorzy wspomnianego „Pierścienia”: wystawić Händlowskie arcydzieło minimalnym nakładem środków, z możliwie najlepszym skutkiem scenicznym.

Udało się, choć wzbudziło pewną konsternację wśród recenzentów, którzy z braku punktów odniesienia na scenach polskich próbowali zestawiać spektakl z próbami rekonstrukcji historycznej bądź śmiałymi reinterpretacjami oper Händla w profesjonalnych teatrach operowych na świecie. Tymczasem Kozłowska oparła swoją koncepcję wyłącznie na partyturze i tekście libretta, ograniczyła sztafaż niemal do zera, umieściła akcję w rozmyślnie umownej przestrzeni i zbudowała narrację z dziesiątków pieczołowicie rozegranych etiud – przechodzących płynnie jedna w drugą, inteligentnych, wymagających od śpiewaków maksymalnego zaangażowania aktorskiego, wykorzystujących po mistrzowsku drugi, a nawet trzeci plan sceny.

Trafiła w sedno, bo „Agrypina” to przykład brawurowej gry konwencją, zarówno muzyczną, jak teatralną, hybryda opery weneckiej i neapolitańskiej, bezwstydna czasem błazenada, w której więcej satyry i ponadczasowych aluzji politycznych niż prawdy o przebiegłej intrygantce, opisanej ze swadą w dziełach Tacyta i Swetoniusza.
Reżyserka w każdej z etiud kieruje się czasem muzycznym, wykorzystując jego asemantyczny potencjał do cna. Aż chciałoby się rzec – wzorem Bardiniego. Konsekwentnie charakteryzuje postaci (szczególnie zapadły mi w pamięć kretyński uśmiech Nerona i gest odrzucania harcapu przez Narcisa). Dba o detal (Lesbo wyjada Poppei czekoladki, porównując każdą z opisem znajdującym się wewnątrz bombonierki). Wywodzi gest z muzyki, nie próbując nakładać śpiewakom maski teatru dramatycznego. Czasem tylko zbyt mocno wychyla się w stronę rossiniowskiej farsy i trochę mniej sprawnie pracuje na rekwizytach niż na żywych wykonawcach.

Co nie przeszkadza śledzić ponadtrzygodzinnej narracji z zapartym tchem, bo kolejnym atutem warszawskiej „Agrypiny” jest zaraźliwy entuzjazm zaangażowanych w przedsięwzięcie muzyków. Fenomenalna wokalnie i postaciowo Anna Radziejewska w roli tytułowej nie tłamsi mniej doświadczonych partnerów: wyciąga ich raczej na pierwszy plan, żeby mogli pokazać się od najlepszej strony. Dyrygująca od klawesynu Lilianna Stawarz tchnie w muzykę energię, która pozwala przymknąć uszy na wpadki intonacyjne i niedostatki zgrania poszczególnych grup instrumentalnych. Stylowe wnętrza Teatru Stanisławowskiego w pełni rekompensują ubóstwo oszczędnościowego sztafażu.

Jechać na „prawdziwego” Händla do Berlina albo Londynu, czy poczekać na kolejne propozycje Stowarzyszenia? Nie wiem jak inni – ja sobie poczekam. Zawsze wolałam bawić się patykami niż gotowym zestawem klocków.”

Fragment recenzji Jacka Marczyńskiego w Ruchu Muzycznym :
Obecna premiera „Agrippiny” – jednej z najwcześniejszych, a zarazem najlepszych oper Georga Friedricha Haendla – doszła do skutku dzięki wysiłkom Stowarzyszenia Miłośników Muzyki Barokowej „Dramma per musica”, które na realizację tego pomysłu znalazło środki oraz miejsce. I to nie byle jakie: z rzadka udostępniany widzom XVIII-wieczny Teatr w Starej Pomarańczami w warszawskich Łazienkach. To co dla nas jest faktem bez precedensu, na zachód od Polski stało się codziennością. Dzieła z XVII i XVIII wieku stanowią dziś ważną pozycję w repertuarze wielu teatrów, gdzie wypracowano styl, w jakim opery tych epok są prezentowane.
Szlak wytyczył zwłaszcza Amerykanin Peter Sellars kanoniczną już inscenizacją „Juliusza Cezara w Egipcie” Haendla z 1985 roku. Jego tropem odnajdywania w barokowych dziełach problemów i konfliktów współczesnego świata podąża zwłaszcza teatr niemiecki. Francuzi postępują inaczej – jakby chcieli podkreślić, że u nich w XVIII wieku opera rozwijała się odmiennie. Ich inscenizacje dzieł barokowych stawiają głównie na wartości estetyczne: urodę barw, wizualizacje, oryginalne stroje; ważną rolę odgrywa też choreografia bazująca na tańcu nowoczesnym.
Natalii Kozłowskiej – realizatorce warszawskiej „Agrippiny” – ten sposób podejścia jest zdecydowanie bliższy niż poczynania niemieckich reżyserów. A przecież dzieło Haendla, którego osią są intrygi prowadzące do zdobycia władzy, wręcz kusi, by pokazać w nim świat dzisiejszej bezwzględnej polityki. Reżyserka wolała jednak zaoferować widzom zabawę w teatr, nie tak efektowną jak u francuskich realizatorów, ale też środki, jakie miała do dyspozycji, były znacznie skromniejsze. Co ciekawe, w podobnym kierunku podążyli inscenizatorzy z zespołu Combattiment-to Consort Amsterdam, którzy w 2004 roku przywieźli Ągrippinę na jeden wieczór do sali kameralnej Opery Narodowej. Był to jedyny wcześniejszy pokaz tego utworu w Polsce.


Wizualizacje w spektaklu Kozłowskiej ograniczyły się głównie do graficznych zabaw z wielką literą A, prezentowaną na ekranach kilku telewizorów. Z pozostałych atrakcji pozostały jedynie kostiumy Martyny Kander, będące grą z konwencjami mody. Ciekawie natomiast reżyserka wkomponowała spektakl we wnętrze zabytkowego Teatru w Starej Pomarańczami. Odsłoniła olbrzymie okno z tyłu sceny, a widoczne przez nie drzewo, zmieniające wygląd między zachodem słońca a mrokiem nocy, stało się dominującym elementem scenografii. Natalia Kozłowska potrafiła też pokazać, że w tym utworze Haendel połączył dramaturgiczny rozmach opery weneckiej z krotochwilą opery neapolitańskiej. Owo połączenie decyduje o oryginalności „Agrippiny” na tle innych dziel epoki.
Skromność i ubóstwo bywają w sztuce silami napędowymi, czego dowodem jest i ta inscenizacja. Nie mając wielkich środków, reżyserka skupiła się na starannym prowadzeniu wykonawców, co dało świetne rezultaty. Powstało przedstawienie żywe: rozbudowane arie nie są w nim okazją do popisów, lecz do budowania postaci, potęgowania intrygi. „Agrippina” powstała dla Anny Radziejewskiej, ona zaś stworzyła kreację dopracowaną w najmniejszym szczególe. Nawet sposób, w jaki, chodząc, kołysze biodrami, doskonale charakteryzuje tytułową bohaterkę – kobietę stanowczą, władczą i świadomą swych wdzięków, które pomogą jej zrealizować plan osadzenia syna, Nerona, na tronie władców Rzymu. Wokalnie precyzyjna, intonacyjnie bezbłędna Anna Radziejewska zachwyca każdym drobiazgiem, z wielkiego monologu-arii Agrippiny z II aktu „Pensieri, voi mi tormentate!”, czyniąc kulminacyjny moment spektaklu.
Niespodziewanie jej partnerką okazała się młoda Barbara Zamek. Dysponuje sopranem o ładnym, czystym brzmieniu, naturalnej giętkości, a przy tym ma sceniczny wdzięk. Poppea stała się więc kobietą nie mniej przebiegłą i stanowczą, godną rywalką Agrippiny. Spośród męskiej obsady klasę pokazał Wojciech Gierlach, jako zadufany w sobie cesarz Claudio, który pada ofiarą kobiecych intryg, a jakże zabawny w scenie zalotów do Poppei. Kontratenor Artur Stefanowicz w roli szlachetnego Ottona otrzymał mniej zadań aktorskich. Potrafił za to przekonać do swego bohatera wnikliwą interpretacją, mimo że głos wykazywał oznaki zmęczenia, a może niedyspozycji.
Ta produkcja miała też promować młodych śpiewaków: odkryciem premiery stał się Michał Sławecki w roli Nerona jako chłopca rozkapryszonego, a już pragnącego władzy. Ma nośny głos, co nie jest atutem każdego kontratenora, śpiewa z młodzieńczą żywiołowością, ale bogactwa wyrazowego wciąż jeszcze powinien uczyć się od swojego profesora, Artura Stefanowicza. Baryton Hubert Zapiór jako Lesbo miał do zaśpiewania właściwie jedną arię, ale reżyserka tak rozbudowała jego postać w konwencji opery buffo, że świetnie bawił publiczność. Wreszcie w rolach adoratorów Agrippiny wystąpili Artur Janda (Pallante) i Jakub Józef Orliński (Narciso). Początkowo bezbarwni, stopniowo jednak dostosowali się do poziomu pozostałych.
Muzycznie spektakl poprowadziła od klawesynu Liliana Stawarz, spiritus movens „Dramma per musica”, a przy pulpitach Royal Baroque Ensemble można było zobaczyć wielu muzyków specjalizujących się w stylowym wykonawstwie. Tak oto w niewielkim Teatrze Starej Pomarańczami byliśmy świadkami prawdziwego wydarzenia. (…)”

Rejestracja wideo całego spektaklu do obejrzenia na stronie: https://ninateka.pl/vod/teatr/agrippina-georg-friedrich-handel/

Trailer spektaklu: